3 minuty, 33 sekundy z wyprawy bombowej nad Polską
3min.33sek.- każdy powie „jakże to niewiele”, lecz w warunkach bojowych walki powietrznej to szmat czasu; samolot lecący z prędkością 360km/godz. pokonuje wówczas odległość 20km i aż niewiarygodne ile może się zdarzyć w tak krótkim czasie, i jak może zaważyć taka chwila.
3.IX.1939r. niedziela, rano – trwa wojna! Po zbombardowaniu stacji kolejowej w Brzesku 12 niemieckich bombowców He111 kieruje się na Kraków lecąc wzdłuż linii kolejowej. Zbombardowaniem dworca w Brzesku Niemcy osiągnęli zablokowanie trasy Kraków-Tarnów, lecz nie jest to jedyne zadanie tej wyprawy, głównym celem wydaje się być składnica amunicji Armii Kraków w Kłaju, której zniszczenie uniemożliwiło by naszym oddziałom uzupełnienie zużytych środków bojowych.
Z lotniska w Pobiedniku do walki z niemieckimi bombowcami wzlatuje 9 polskich myśliwców PZL P.11c z III dyonu 2 Pułku Lotniczego pod dowództwem ppor. Wacława Króla.
Niemcy dostrzegli nasze myśliwce podczas przelotu nad puszczą i wiedząc że nie unikną już starcia, zdecydowali odciążyć maszyny dla zwiększenia swoich szans w walce poprzez pozbycie się bomb odłamkowych (służących do niszczenia siły żywej), pozostawiając jednakże na pokładach bomby burzące oraz zapalające (do niszczenia obiektów).
Było tuż przed 8.30 i wzdłuż trasy przelotu ludność przemieszczała się z, lub do kościołów na msze. Pierwsze bomby odłamkowe spadły na Cikowice zabijając bawiącego się z owieczkami na pastwisku Józia Rybkę (7 lat). Następną wsią na trasie bombowców były Stanisławice i tu jedna z bomb trafiła w dom rodziny Skórów w którym zginęła matka p.Józefa, jej synowi Staszkowi (10 lat) odłamki urwały rękę, a młodszemu Bolkowi obcięły piętę. Detonację ostatniej bomby słyszano na płn. od przystanku kolejowego w Stanisławicach.
Nasze myśliwce P.11c dopadły niemiecką wyprawę na początku Kłaja tuż przed składnicą . Pierwszy w brawurowej szarży zaatakował bombowce ppor. Król ściągając na siebie uwagę i ogień Niemców, zapłacił za to utratą maszyny ale ułatwił wykonanie ataku kolegom. Po około 3sek. reszta naszych myśliwców zaatakowała Niemców, rozbiła im szyk i ruszyła do pościgu zmuszając ich do pozbycia się bomb. Cztery He111 które nie zostały związane walką zniżyły lot z zamiarem zaatakowania koszar i stacji kolejowej w Kłaju, lecz żołnierze Kompanii Wartowniczej Kłaj otwarli do nich tak potężny ogień zaporowy, że Niemcy bez celowania pozbyli się śmiercionośnego ładunku i uciekli. Zrzucone trzy bomby burzące wybuchły w okolicy stacji lecz nie spowodowały szkód.
Trzy bombowce przedarły się nad składnicę, zrzuciły tam 12 bomb, lecz żadna nie trafiła w cel. Pozostałe He 111 uwikłane w walkę powietrzną z naszymi myśliwcami uciekały w kierunku Krakowa pozbywając się bomb gdzie popadło.
Bombowce uciekały głównie wzdłuż linii kolejowej, lecz część z nich została zmuszona do obrania innej trasy np. drogi nr 75 do Krakowa, a dowodzi tego pole zrzutu bomb w lesie przed Niepołomicami. W lesie, tuż przy skrzyżowaniu drogi 75 z ze ścieżką turystyczną do Sitowca znajduje się 7 lejów po bombach burzących i zapalających typu PuW usytuowanych w dwóch rzędach równolegle do drogi 75 – wygląda na to że bombardierzy usiłowali trafić w drogę z uchodźcami, lecz na szczęście chybili. Niemcy musieli być też mocno zdesperowani, bo pozbyli się wszystkich bomb naraz. Leje są częściowo zasypane ponieważ po wojnie saperzy rozminowujący teren wykorzystywali je do niszczenia niewybuchów i min, jednakże pierwszy lej ostał się w pełnej krasie i ma rozmiary ok.15x5m. Nie słyszałem, by gdziekolwiek indziej zachowało się w tak doskonałym stanie pole zrzutu bomb dlatego warto by było to miejsce objąć opieką i wykorzystać jako atrakcję turystyczną.
He-111 uciekające wzdłuż linii kolejowej starały się trafić jeszcze chociażby w tory by nie zmarnować bomb, ale i to im się nie powiodło. I tak bomby spadły w rejonie Gradowca i Gęsiarni (Kłaj); oraz koło Staniątek, gdzie bombowiec próbował trafić w eszelon 156pprez, bo jak napisał w swoich wspomnieniach ppor. Jan Kot „3.IX. rano koło miejscowości Staniątki nastąpił nalot – bombardowanie nie było celne” [1]. W samych Staniątkach bomba spadła na kaplicę Sióstr Służebniczek w ochronce, przebiła dach i wybuchła wewnątrz kaplicy. Eksplozja takiego ładunku powinna co najmniej zrujnować piętro budynku lecz tak się nie stało, a w samej kaplicy uszkodzenia były niewielkie (?). Wyrwało natomiast wszystkie okna i odłamki które nimi wyleciały zabiły idące na mszę trzy kobiety z rodziny Dulskich (córkę, matkę i babcię), raniły śmiertelnie dwóch mężczyzn, oraz lżej jeszcze trzy osoby. He111 który zrzucił bombę był w trakcie walki z polskim myśliwcem P.11c, bo jak wspominają mieszkańcy „za dużym samolotem leciał mały i strzelały do siebie”.
Potem bomby poleciały na stację w Podłężu. W okolicy stacji eksplodowały trzy bomby, ale nie wyrządziły większych szkód, uszkodziły jedynie jeden dom cywilny.
Następnie bombowce zrzuciły bomby na Zakrzów ponownie starając się trafić w tory, lecz i w tym przypadku chybiły. Trzy bomby spadły na Zakrzów-Piaski i zabiły bawiącego się na łące Tadzia Kolasę (9 lat), a jego starszemu koledze urwały rękę. We wsi zostały poważnie uszkodzone dwa domy [2].
Odcinek dociekań kończy się na Węgrzcach Wielkich – tu spadła tylko jedna bomba, wbiła się w błotnisty łęg nieopodal torów i nie wybuchła.
Tak więc 3.IX.39r. Niemcom nie udało się zniszczyć składnicy w Kłaju i bitwę o nią przegrali tak z polskimi myśliwcami, jak i z naszą piechotą. Na dwudziestokilometrowym odcinku lotu nie udało im się też trafić w żaden obiekt o znaczeniu strategicznym. Jednakże niemieckie bomby zabiły w przeciągu 3min.33sek. osiem osób cywilnych i wiele raniły oraz uszkodziły kaplicę i kilka domów.
PS dziękuję wszystkim osobom, które wzbogaciły moją wiedzę w tym temacie, a zwłaszcza Weronice Paluch z Zakrzowa i Janinie Goryl z Podłęża.
Janusz Czerwiński
Przypisy:
[1] – Jan Kot ppor. 156pp – zbiory Muzeum im. Fischera w Bochni, MB-H/4050
[2] – Jeden z bombowców odbił na Ochmanów i tam w polach pozbył się bomb.
GALERIA ZDJĘĆ