Zapomniana mogiła (nowe fakty)

 

W Puszczy Niepołomickiej, na skraju przesieki leśnej przecinającej drogę do Gawłówka (przy oddz. 108) znajduje się samotny grób sowieckiego skoczka – wywiadowcy NN. Mogiły tej próżno szukać na mapach, czy w przewodnikach turystycznych, lecz wiedzą o niej mieszkańcy wsi oraz pracownicy leśni i grób jest zawsze zadbany.
Losy żołnierza spoczywającego w tej mogile nie zostały opisane w żadnym źródle historycznym, lecz dzięki relacjom dwóch naocznych świadków z Okulic dziś wiadomo już więcej o tym zdarzeniu.
Od lata 1944r. Niemcy przygotowując się do odparcia sowieckiej ofensywy budowali fortyfikacje polowe m.in. na linii Raby (Stellung a2). Do budowy tych umocnień zmuszano mieszkańców pobliskich miejscowości, których co rano na 7.00 zwożono do prac. A oto ich relacje:
P. Julia Rataj – to był raczej wrzesień, bo mgły snuły się rano nad łąkami. Niemcy zawieźli nas do betonowania bunkrów w Majkowicach. Podczas pracy spostrzegłam nagle nad puszczą (zdaje się) 5 spadochronów. Pilnujący nas Niemiec, gdy zauważył zainteresowanie pracujących zdarzeniem zakazał patrzeć w tamtą stronę i ostro przynaglił do pracy. Po chwili z kierunku Dziewina dał się słyszeć warkot samochodów jadących w kierunku puszczy. Ponoć byli to rosyjscy skoczkowie i jeden zawiesił się na sośnie.
P. Franciszek Jagiełka – miałem 13 lat, gdy Niemcy wzięli mnie do kopania okopów. Kopaliśmy okopy w rejonie Mikluszowice – Dziewin. Jednego dnia pod koniec sierpnia lub we wrześniu zauważyłem nad puszczą 3 spadochrony (jestem pewien, że były trzy). Potem usłyszałem samochody niemieckie jadące od Dziewina do lasu.
Następnego dnia rano do pracy w lesie pod Gawłówkiem przyjechała grupa drwali pilnowanych przez werkchutzów z kombinatu tartacznego w Kłaju (Sägewerk Klaj). Jeden ze strażników usiadł na pniu przy skrzyżowaniu drogi z przesieką, zdjął karabin z ramienia i położył na kolanach… Nagle usłyszał trzask nadepniętej gałęzi, odwrócił się i spostrzegł człowieka biegnącego od Gawłówka ku przesiece, krzyknął „Halt!” i wystrzelił bez celowania. Strzał okazał się śmiertelny, biegnący upadł dwa kroki od przesieki. Po rewizji ustalono, że był to sowiecki skoczek – wywiadowca; pochowano go w miejscu gdzie padł.
Jakie wnioski można wysnuć dziś z tych trzech relacji? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, iż Sowietom zależało na rozpoznaniu umocnień niemieckiej linii obronnej Stellung a2 w rejonie Bochni (może również placówki badawczej amunicji K5 w Kłaju, której obiektów nie można było rozpoznać z powietrza?).
Do zadań rozpoznawczych poza linią wroga wysyłano grupy złożone z co najmniej 3 osób, wyposażone w radiostację. Ich zadaniem było zlokalizowanie i rozpoznanie obiektu, zebranie informacji wywiadowczych od miejscowych organizacji oporu i przekazanie tego materiału do Dowództwa Frontu. Grupy te po wykonaniu zadania przenikały przez linię frontu, bądź pozostawały w konspiracji do czasu jego przejścia. Niemcy mieli tego świadomość, a owego dnia musieli schwytać co najmniej 3 członków grupy z radiostacją i sądząc, że to już komplet zaprzestali obławy.
Skoczkowie zostali wyrzuceni nad łęgami Drwinki w rejonie Uroczyska Orłowiec – rano (co wydaje się dziwne?). Do transportu oddziałów rozpoznawczych używano samolotów Li-2 (typu Douglas) i z pewnością tak duży samolot nie transportował tylko jednej grupy, być może zrzucił wcześniej uzupełnienie dla grupy kpt. Michajłowa działającej już w Krakowie, a problemy z odnalezieniem zrzutowiska spowodowały jego opóźnienie? Podobnych pytań jest wiele i zapewne nigdy nie uda się odpowiedzieć na wszystkie.

Janusz Czerwiński

Dziękuję P. Julii Rataj i P. Franciszkowi Jagiełce z Okulic za podzielenie się swoimi wspomnieniami.

GALERIA ZDJĘĆ

Loading