Ziemia, ja, jastrząb cd.

 

Walka strzelców Kompanii Wartowniczej „Kłaj” por. Feliksa Fidzińskiego z bombowcami trwała około 10 sek.. Całe zdarzenie przebiegło tak błyskawicznie, że jak wspomina kronikarz Kroniki ZBOWiD w Kłaju: „W niedzielę 3.09…poszedłem do kościoła w Kłaju na ranną mszę….Nagle usłyszałem huk wystrzałów…i ryk silników na najwyższych obrotach. Trwała bitwa. Przerażeni ludzie rzucili się do drzwi….Bitwa powietrzna dobiegała końca.” [1]

Gdy w Kłaju ucichły już echa walki, niespodzianie po około 1 min znów słychać warkot silnika i widać lecący od południa samolot ciągnący za sobą warkocz dymu – to P.11c ppor. Króla – samolot nurkuje i rozbija się w zagajniku nieopodal sztabu jednostki, a obserwator lotniczy melduje o spadochronie zauważonym na płd. od Kłaja. Por. Fidziński wysyła patrole, by w miejscach upadku samolotów spenetrowały teren i ugasiły ewentualny pożar lasu, który mógłby zagrozić składnicy (zwykła procedura), sam zaś z dwoma strzelcami wsiada do motocykla z przyczepą i jedzie przejąć skoczka. Drogowskazem jest im smuga dymu na niebie (jadąc z prędkością 60km/h będzie w Łężkowicach za około 4 min.).

A co z ppor. Królem? – Jego myśliwiec podczas „ułańskiej szarży” na bombowce został na początku bitwy trafiony w silnik na wysokości około 2500m i zapalił się. Jak pisze autor: „Jasne języki ognia zaczęły wciskać się do wnętrza i parzyć mnie w gołe ręce.”. Pilot wyprowadza maszynę ze skrętu do lotu poziomego i zastanawia się co robić? I chociaż sam nie pamięta jak opuścił samolot, to zapewne zrobił to zgodnie ze wcześniejszymi przemyśleniami: „odpiąć pasy siedzeniowe, wywrócić samolot do góry kołami, a potem odepchnąć drążek od siebie.” Siła odśrodkowa wyrzuciła lotnika z kabiny i na skutek przeciążenia stracił on na moment świadomość. Gdy się ocknął wyrwał uchwyt linki zwalniającej i otworzył spadochron na wysokości około 1000m.

Dalej czytamy: „…błyszczała w słońcu wstęga rzeki. Niedaleko od niej widniał czerwony kościół o strzelistej wieży, a dalej domostwa dużej osady.” Opis ten pasuje jedynie do Łężkowic [2] ( w Kłaju kościół był drewniany i w środku wsi). Kronikarz Kroniki ZBOWiD w Kłaju na str.45 wspomina: „Pilot wyskoczył i lekko kołysał się na spadochronie…” – patrząc spod kościoła w Kłaju nad Łężkowicami można zaobserwować takie zdarzenie.

Z kościoła w Łężkowicach wychodzili ludzie i przyglądali się lotnikowi opadającemu na spadochronie. Ppor. Król opadał z szybkością 8m/s, tak więc do ziemi doleciał po 2 min.,wylądował na błoniu 50m od rzeki i mozolnie zaczął rozpinać uprząż spadochronu, co mogło trwać około 1 min. W tym czasie w jego stronę biegli ludzie: „kilku wyrostków wyrwało się do przodu…Stanęli w odległości 100 metrów ode mnie.” Od kościoła do Raby jest około 1100m, chłopcy zatrzymując się 100m od lotnika, przebiegli zatem około 900m – taki dystans można pokonać w 3 minuty.

Teraz następuje rzecz bardzo dziwna i niezrozumiała? Autor pisze, że chłopcy „…z ciekawością przyglądali mi się.”, by zaraz potem dodać: „Zdziwiło mnie to ich nienormalne zachowanie się…Szpieg,Niemiec,szwab!-huczało w tym zwartym tłumie ciekawskich.” Wnioskować z tego należy, że chłopcy którzy pierwsi dobiegli na miejsce okazywali lotnikowi jedynie ciekawość, dopiero gdy dotarła reszta ludzi i zrobił się „zwarty tłum” zaczęły padać wyzwiska, lecz autor nadal używa określenia „ciekawskich”?

Ludzie musieli słyszeć odgłosy walki, stoi przed nimi żołnierz mówiący po polsku, ściąga kombinezon by pokazać polski mundur – wtedy słyszy głosy: „Patrzcie, przebrany za Polaka!”  No nie ma mowy, ktoś tych ludzi podjudzał! (Zresztą sam W. Król ma co do tego podejrzenia, bo na końcu pisze: „A może wśród tych informatorów był już członek piątej kolumny niemieckiej?”.

Słyszałem kiedyś przypadkowo wypowiedź starszego pana, że „ludzie ze wsi bronili pilota, że to ci co uciekali nastawali na niego i doszło nawet do szarpaniny w jego obronie” – i tak musiało być!

Droga biegnąca koło Łężkowic jest prastarym traktem handlowym i na ten czas była jedną z głównych dróg odfrontowych wyprowadzających z Krakowa – ciągnęli nią zatem uchodźcy wojenni, a jak wiadomo razem z nimi przemieszczali się członkowie V kolumny. Uchodźcy z pewnością byli na mszy ponieważ autor pisze, że chłopi uzbrojeni byli w „kłonice, sztachety i widły”. Widły były na wyposażeniu wozów gospodarczych i żaden chłop nie śmiał by przyjechać takim wozem w niedzielę do kościoła, natomiast uchodźcy wojenni używali takich właśnie ładownych wozów. Od kościoła do wsi było zbyt daleko, by mieszkańcy zdążyli w przeciągu 3min. dotrzeć do budynków gospodarczych, zabrać widły i dobiec na miejsce zdarzenia.

Nie wszyscy ludzie dali się omamić podżegaczom, znaczna część z nich zachowała rozsądek i stanęła w obronie lotnika uciekając się nawet do rękoczynów, lecz ppor. Król w tym „zwartym tłumie” nie mógł tego dostrzec, jednakże nie pisze nic o pogróżkach, a jedynie o wyzwiskach i to jest dowód na to, że ktoś powstrzymał tę histerię – i chwała im za to!

Całe zajście trwało krótko 1-2min.,po tym czasie nadjechał motocyklem por. Fidziński i zabrał lotnika do jednostki w Kłaju. Wracali zapewne tą samą drogą (szkic nr.2) i z tej odległości ppor. Król nie mógł dostrzec małego, drewnianego kościółka w Kłaju ukrytego pośród drzew, dlatego napisał że zdarzenie miało miejsce w Kłaju.

W sztabie składnicy ppor. Król dowiedział się, że: „Dwa samoloty niemieckie spadły w niedalekiej stąd odległości” – informację tę przekazał zapewne por. Fidziński po odebraniu meldunków po powrocie patroli [3]. Autor wspomina też: „Moja jedynka leżała zdruzgotana i spalona w pobliskim zagajniku” [4], można z tego wnioskowa, że był na miejscu upadku swojego myśliwca. Po 2 godz. po ppor. Króla przyjechał lekarz dywizjonowy i zabrał go do Krakowa, gdzie młody lotnik napisał tęskny list do narzeczonej do którego dołączył kwiatek zerwany w Kłaju.

Podsumowanie: niemiecka wyprawa bombowa tuż przed składnicą została rozbita przez polskie myśliwce, a bombowce którym udało się wyrwać naszym P.11c i dolecieć do obiektów ataku zostały przepędzone przez polską obronę przeciwlotniczą i mimo że zrzuciły bomby, to żadna z nich nie osiągnęła celu. W walce Niemcy stracili 3 z 12 bombowców (jeden mocno postrzelany lądował awaryjnie pod Okradzionowem i został zezłomowany) [5] oraz być może 10 lotników (dwóch pod Okradzionowem) [6].

Niemcy tę bitwę przegrali dwukrotnie – najpierw z polskimi myśliwcami, a potem z polską piechotą. Tak więc bitwa nad Kłajem 3.IX.1939r. dla butnej Luftwaffe to totalna porażka (żeby nie użyć określenia pogrom) i zajmujący się tym zagadnieniem będą tak kombinować, by tego nie ujawnić i nie przyznać się, że była to bitwa o składnicę [7].

Janusz Czerwiński

Opracowano na podstawie książki Wacława Króla „W dywizjonie poznańskim”,Warszawa 1970r. (cytaty), oraz ustnych i pisemnych relacji świadków.

Przypisy:

[1] – Kronika ZBOWiD w Kłaju, str.44-zbiory Izby Regionalnej w Kłaju.

[2] – Nie pasuje jedynie ta „wieża”, lecz ppor. Król patrzył na kościół z wysokości 1000m, a nie z ziemi i mógł małą strzelistą wieżyczkę na kościele tak spostrzec. Poza tym pisał on książkę po 30 latach od zdarzenia, więc ten jeden szczegół wspomnień mógł zostać zniekształcony.

[3] – Z niepotwierdzonych znaleziskami informacji wynika, że jeden He 111 zestrzelony przez obronę przeciwlotniczą spadł na terenie składnicy, drugi mocno postrzelany próbował przelecieć puszczę i wylądować na łąkach w rejonie Przyborowa, lecz nie dociągnął i osiadł na młodniku. Niemcy tuż po wkroczeniu rozebrali samolot i przewieźli furmankami na stację kolejową w Niepołomicach.

[4] – W. Król pisze „spalona”, nie dopalająca się, czy wypalona – wnioskować należy więc, że patrol wysłany przez por. Fidzińskiego ugasił pożar w zarodku. Potwierdziły to wykopaliska; samolot nie był wypalony do cna i pomimo, że 73 lata przeleżał w bagnie wiele elementów było w idealnym stanie właśnie dzięki niespalonej benzynie wchłoniętej przez ziemię. Podczas eksploracji woń paliwa lotniczego z 1939r. czuć było w dużej odległości od wykopu – to był zapach historii!

[5] – Za W. Krajewski „Powietrzna walka nad Kłajem”, Wiadomości Bocheńskie nr.4 z 2009r.

[6] – Żaden ze świadków nie widział spadochronów ratunkowych na niebie, nie słyszałem też o jeńcach–lotnikach wziętych przez Kompanię Wartowniczą „Kłaj”, a w miejscu domniemanego lądowania bombowca koło Przyborowa do dzisiaj zachował się krzyż wycięty w korze starej sosny.

[7] – Niemieckie opisy tej bitwy są niejasne, pełne sprzeczności i nie ma sensu się na nich opierać : na przykład pilot gefr. Walter Dymek wspomina: „W dniu 3 września 1.Eskadra otrzymała zadanie, aby siłą dwóch kluczy dokonać zniszczenia linii kolejowej na południowy wschód od Krakowa oraz idących nią transportów wojskowych…” – więc jak to możliwe, że lecąc od Brzeska przeoczyli stację kolejową w Bochni, pociąg na wys. Damienic jadący w stronę linii frontu i most kolejowy na rabie w Cikowicach? Natomiast strzelec pokładowy ogefr. Paul Kania zameldował, że zestrzelił 2 polskie samoloty, co potwierdził dowódca eskadry hptm. Hasso Hammer? [5]

Zapraszam również do obejrzenia strony Odsłonięcie pomnika w Kłaju

GALERIA ZDJĘĆ

Loading