„Złapał Kozak Tatarzyna,…” – nieznana historia mostu w Książnicach
W nocy 5/6 września 1939r. linię Stradomki w rejonie Sobolowa obsadził batalion Obrony Narodowej „Żywiec” dowodzony przez sympatycznego i energicznego kpt. J. Szczerbaniewicza (poległ) z 1 Brygady Górskiej. Batalion wspierany był przez 8 baterię 100mm haubic (z 6 Pułku Artylerii Lekkiej) spod cmentarza w Sobolowie, z punktem obserwacyjnym na górze Stradomce (Borek). Punkt obserwacyjny ubezpieczony był stanowiskiem ckm-u (zapewne Hotchkiss).
21 Dywizja Piechoty Górskiej (21DPG) gen. Józefa Kustronia (poległ 16.IX) przegrupowała się nocnym marszem spod Mogilan na przedpola Bochni. Żołnierze byli bardzo zmęczeni po wcześniejszej zwycięskiej bitwie z niemiecką 45 dywizją. 3 Pułk Strzelców Podhalańskich (3psph) ppłk J. Czubryta wspierany przez III dywizjon artylerii lekkiej obsadził linię Kłaj-Targowisko- (częściowo) Szarów. W Chełmie na Grodzisku zainstalowano wysunięte stanowisko obronne w składzie 3 strzelców + ckm wz.30 z zadaniem (zapewne) dozorowania przeprawy promowej przez Rabę. W marszu pozostawały 4psph i 202 pułk piechoty rezerwy (202pprez).
Rano 6.IX. za 21DPG ruszyła część niemieckiej 2 Dywizji Pancernej (2DPanc) gen. por. Rudolfa Veiel’a. Niemcy byli ostrożniejsi po nauczce zafundowanej im 5.IX. pod Pcimiem przez 10 pułk strzelców konnych.
Przed południem 202pprez przeszedł przez most na Rabie w Książnicach i skierował się na Bochnię. Zaminowanego wcześniej mostu po przejściu wojsk nie wysadzono prawdopodobnie dlatego, że z powodu upalnego lata stan rzeki był bardzo niski i nie stanowiła ona żadnej przeszkody – po co więc niszczyć most? Za 202pprez przez Cichawę maszerował 4psph i przed mostem w Książnicach odbił na Kłaj.
Po przejściu pułków przez Książnice na most wjechał niemiecki oddział rozpoznawczy (OR)„zajmując” go. Motocykliści obsadzili wschodnią stronę mostu w rejonie Zarabia, a samochód (samochody) pancerne pojechały dalej i stanęły pod drzewami przy skrzyżowaniu z drogą na Siedlec i Nieszkowice – Niemcy byli zadowoleni, śmiali się i szwargotali między sobą. W tym czasie do Książnic dojeżdżały powoli czołgi 2DPanc ostrzeliwane przez naszą artylerię z rejonu Kłaja, Sobolowa i Darczyc.
Niemiecka szpica pancerna po dojechaniu do Książnic skręciła na Kłaj i najechała na tył kolumny marszowej 4psph pod Łężkowicami. Wywołało to chwilowe zamieszanie, w którym część pułku odbiła na Grodkowice, lecz artylerzyści i kompania ppanc szybko odprzodkowali i odparli atak czołgów (informacja z „Armii Kraków” W. Steblika).
W tym czasie do mostu dotarła niemiecka bateria artylerii; oddział rozpoznawczy ruszył dalej w kierunku Bochni, a bateria zajęła stanowiska na Zarabiu organizując przyczółek. Oddział rozpoznawczy dotarł do Górnego Siedlca i tam starł się ze strażą tylną 202pprez. Wywiązała się gwałtowna walka, do której włączyła się kompania ppanc wspierana przez artylerię z rejonu Kłaja. Atak wroga został powstrzymany i odrzucony. W walce poległo 3 polskich żołnierzy (pochowani w Łapczycy), na skutek walki zapaliło się też kilka domów w Górnym Siedlcu.
Niemiecka bateria instalowała się na Zarabiu; artylerzyści rozstawili działa i ciągniki i pościnali wszystkie drzewa, by je zamaskować. Z Chełma poczynania te śledzili podhalańczycy z wysuniętej placówki. To byli doświadczeni żołnierze – obserwowali wroga i czekali cierpliwie, by atak ich karabinu był skuteczniejszy i bardziej zaskakujący! Gdy Niemcy już się rozstawili i poczuli się bezpiecznie, odezwał się nagle polski ckm. Celowniczy strzelał jak snajper ogniem pojedynczym, punktowym, nieprzyjaciel nie mógł się zorientować skąd jest ostrzeliwany, przypuszczał jedynie że ostrzał idzie gdzieś z północy. Cała niemiecka bateria chwyciła za broń strzelając gdzie popadnie, lecz co nuż któryś z nich padał trafiony. Polski ostrzał był tak skuteczny, że kanonierzy nie mogli nawet zbliżyć się do dział, by ich użyć. Np. jeden żołnierz wyszedł na dach domu p. F. Kawalec, oparł się o komin i otworzył ogień, lecz zaraz spadł martwy z dachu. Niemcy zaczęli przeskakiwać na południową stronę drogi chroniąc się za jej wałem – ale co z działami? Przecież nie można ich zostawić na Zarabiu, a zbliżyć się do nich niepodobna! Aby wyciągnąć sprzęt i rannych z pola ostrzału Niemcy podpalili 6 domów na Zarabiu i gdy dym zasnuł już przedpole na skraj mostu podjechał czołg i zaczął wściekle walić z kaemów w kierunku północnym. Pod tą osłoną wróg ewakuował się z przyczółka.
Postrzelonych Niemcy przenosili za drogę do gniazda rannych przy moście – obserwował to przez okrągły otwór w murze teść p. Pilcha i relacjonował, że Niemcy mieli dużo zabitych i rannych, lecz nie zdołał ich policzyć, bo ładowali ich szybko na sanitarki i na pełnym gazie odwozili do tyłu (nasz snajper chociaż mógł zniszczyć sanitarkę i zablokować most, to jednak tego nie zrobił?). Relację p. Pilcha potwierdzają słowa p. R. Gać, która wspomina, że następnego dnia za mostem było dużo zakrzepłej krwi.
W trakcie ewakuacji przyczółka Niemców ostrzelały haubice z Sobolowa, oraz ckm z punktu obserwacyjnego na g. Stradomce, co spowodowało jeszcze większą dezorientację i zamieszanie w szeregach wroga. Od ostrzału ze Stradomki zginął niemiecki żołnierz w Książnicach (koło kapliczki).
Nieprzyjaciel ponosząc duże straty został zmuszony do opuszczenia Zarabia i znalazł się w głupiej sytuacji: miał na zajętym terenie most, jednakże zaminowany i mogący w każdej chwili eksplodować od zabłąkanej kuli, a na dodatek most był ostrzeliwany z ckm-u przez snajpera, którego stanowiska ogniowego nie wykryto pomimo prowadzonej obserwacji z ziemi i kilkukrotnego użycia lotnictwa [1].
Po pewnym czasie przez most zaczęto puszczać sporadycznie pojazdy opancerzone (tych ckm nie niszczy) zapewne zaopatrujące OR wzniecający niepokoje pod Bochnią, lecz przejeżdżały rozpędzone na pełnym gazie siejąc na oślep z kaemów.
Nieprzyjaciel wypatrywał uciążliwego snajpera i na wszelki wypadek ostrzeliwał (też bombardował) wszystkie podejrzane miejsca. Prawdopodobnie od takiego przypadkowego ostrzału poległ jeden z żołnierzy na Grodzisku, a także siedzący przed domem staruszek Grzegorz Pilch (pochowany wraz z bezimiennym żołnierzem z obsługi ckm-u) oraz kobieta w Siedlcu.
Raba na tym odcinku płynie bądź w głębokim wąwozie, bądź przez tereny zabagnione i nie sposób pokonać jej bez przygotowania przeprawy i Niemcy podjęli taką próbę w rejonie ujścia Stradomki, lecz nasza artyleria szybko wybiła im to z głowy [2]. Nieprzyjaciel nie próbował też marszu na północ, bo tam siedział silny przeciwnik (21DPG), który poprzedniego dnia nie wystraszył się czołgów, a mający zarazem na zapleczu składnicę amunicji w Kłaju, której nie udało się zniszczyć niemieckim bombowcom 3.IX.39r.
Niemcy odczekali więc do zmroku, następnie (prawdopodobnie) rozminowali most i zaczęli przerzucać siły w stronę Bochni, którą zajęli nocą.[3] Gen. Kustroń stacjonujący w sztabie składnicy w Kłaju zarządził odmarsz 21DPG na Radłów i przypuszczalnie jeszcze przed północą obsługa ckm-u zeszła z pozycji.
W całej tej historii zdumiewa jedna rzecz – jak to możliwe, że Niemcy przez pół dnia nie zlokalizowali gniazda polskiego ckm-u? Przecież wypatrywały go dziesiątki oczu, część na pewno przez lornetki, analizowano zapewne trajektorię lotu pocisków skupiając się na pewnym wycinku terenu, a załogi stojących bezczynnie czołgów i dział czekały na sygnał, by nakryć nawałą ogniową stanowisko polskiego snajpera. Chełm był o włos od zagłady!
Po wojnie pewnego dnia zjawił się w Chełmie jeden z tych podhalańczyków, by zapalić znicz na grobie swojego kolegi; niestety złożyło się tak, że nie ustalono wtedy personaliów poległego żołnierza (wiadomo tylko, że miał na imię Henryk NN).
A most w Książnicach, który zbudowany został jeszcze za ces. Franciszka Józefa I przetrwał okupację i styczeń 1945r., i do niedawna służył jeszcze mieszkańcom. Obecnie zastąpił go most o nowszej konstrukcji.
Dziękuję za podzielenie się swymi wspomnieniami: Reginie Gać, Felicji Kawalec, Gustawowi Pilchowi z Książnic i Leonowi Borowskiemu z Chełma.
Janusz Czerwiński
[1] – Jan Pabich w „Niezapomniane karty” (str.261) pisze: „Samoloty niemieckie kilkakrotnie przelatywały nad stanowiskiem baterii, jednak jej nie odkryły. Natomiast jeden z nich zrzucił bombę na przedpole zgrupowanego batalionu” – a czemu na przedpole? Nie chciał nikomu zrobić krzywdy? Samoloty szukały stanowiska tego strzelca wyborowego, który trzymał ich w szachu, a Niemcom nie mogło się pomieścić w głowie, że mogą być celnie ostrzeliwani aż z odległości 2300m!
[2] – w latach 80 ub.w. Raba odsłoniła niemieckie pontony zniszczone przez naszą artylerię i tutejsza ludność zajęła się nimi wykorzystując w przydomowych gospodarstwach.
[3] – gdyby Niemcom przed południem udało się przekroczyć Rabę i zająć Bochnię, to 10 Brygada Kawalerii Zmotoryzowanej płk St. Maczka (a także 1pułk KOP) zostały by odcięte i okrążone pod Wiśniczem.
Literatura: „Armia Kraków 1939” – W. Steblik, W-wa 1989 r., „Niezapomniane karty” – J. Pabich, Kraków 1983 r
GALERIA ZDJĘĆ